Content area
Full Text
Rzez wolyñska to haslo, które budzi przerazenie. Wystarczy przejrzec w Intemecie zdjçcia przedstawiaj^ce zmasakrowane trupy mçzczyzn, kobiet i dzieci, zeby wyobrazic sobie wymiar tragedii. Tragedii, której skali wiasciwie nie znamy: po pierwsze dlatego, ze przez pól wieku nie wolno bylo o niej mówic, po drugie dlatego, ze nawet historycy nie potrafi^ oszacowac ani liczby ofiar, ani obszaru, na jakim dokonalo siç ludobôjstwo.
Byc moze wiçc Wojtek Smarzowski powinien opatrzyc ,,Wolyñ" komentarzem, wyjasniaj^cym, kiedy i gdzie rozgrywaj^ siç poszczególne fragmenty jego opowiesci. Poci^gaioby to jednak za sob^ niebezpieczeñstwo uczynienia z filmu orçza biez^cej walki politycznej. Lepiej wiçc bylo pozostawic dzielo w pewnym zawieszeniu, zmuszaj^cym widza do samodzielnego uzupelnienia wiedzy. Niedoprecyzowanie historycznego kontekstu pozwolilo Smarzowskiemu na pozostanie w krçgu swojego kina, gdzie licz$ siç przede wszystkim zachowania instynktowne i dyktowane sytuacj^ emocje. Do tego dochodzi charakterystyczny dla twôrcy "Wesela" i "Domu zlego" naturalizm, doskonale mieszcz^cy siç w dosadnym stylu opowiadania. Wizualnie "Wolyñ" zaskakuje drastycznosci^ seen przemocy skonfrontowanych z pastelow^ urod^ miejsca akcji, porusza konfrontaej^ postaw, przeraza skal^ nienawisci (pierwotnie film nosil tytul "Nienawisc", bezposrednio nawi^zuj^cy...